Potem Wilczy Szaniec i pohitlerowskie bunkry z czasów II wojny światowej. Ogrom budowli zadziwiał, ale położenie wśród drzew tych monstrualnych bloków skalnych wywoływało dziecięce odruchy wspinania się i zdobywania. Jak to powiedział jeden z uczniów - tutaj jest jak na placu zabaw !!!
W mocno napiętym planie była jeszcze wizyta w Świętej Lipce i wysłuchanie i chyba trzeba też powiedzieć „oglądanie” koncertu organowego, wszak figury umieszczone na przepięknych organach poruszają się wraz z dźwiękami muzyki.
Następnego dnia lotnisko Szymany - genialnie zaprojektowane i dzięki uprzejmości znajomych oglądane trochę z drugiej strony. Potem Gietrzwałd - sanktuarium i źródełko i na końcu Grunwald - tutaj na bitwę się spóźniliśmy, Jagiełło rozstrzygnął ją bez naszego udziału…, szkoda, bo niektórzy biegli by choć na końcówkę zdążyć :)
Ale może jeszcze gdzieś się przydamy, wszak jako szkoła wojskowa, szkolimy się do rozstrzygania spraw trudnych, oby jednak jak najczęściej pokojowo.
Na koniec trzeba jeszcze napisać o naszym punkcie wypadowym - nocowaliśmy i stołowaliśmy się w przepięknej miejscowości wśród lasów, gdzie zasięg był niemal identyczny jak w Lipinach, czyli raczej go nie było. Było za to wszystko inne - konie, jezioro, łabędzie, żurawie, przepiękne zachody słońca i stół uginający się od dobrych mazurskich produktów.
W Sasku Małym gościli nas rodzice naszego tragicznie zmarłego 2 lata temu starszego kolegi - Państwo Ewa i Tadeusz. Filipa też … odwiedziliśmy
Było cudnie. Refleksyjnie, czasem z zadumą, ale i radośnie. Jak to w młodości. To był dobry czas.
Galeria zdjęć: